dla Franusia, chrześniaka mojego M. Zamówienie na kocyk złożyła Jego mama Ela, według zamówienia miał być kolorystycznie pasujący do granatowego wózka.. po konsultacjach z koleżanką blogową Ola-za które WIELKIE dzięki !!! wybrałam takie oto kolory:
W trakcie dziergania poprosiłam też koleżankę
Anię o pomoc, gdyż Ela poprosiła też o misia do kocyka. Dla mnie wykonanie misia jest póki co nieosiągalne a na pewno trwałoby wieki stąd moje pójście na łatwiznę. I tu DZIĘKUJĘ Ani za przyjęcie i zrealizowanie w ekspresowym tempie mojej prośby. A Ania do misia zrobiła jeszcze grzechotkę:
Po misiach została jeszcze niebieska włóczka, którą też dodałam do kocyka.... i wyszło tak:
Do tego jeszcze dołożyłam metryczkę :
i karteczkę:
i w całości prezent zapakowany w celofan wyglądał następująco:
i tu już z obdarowanym Franusiem :)
A w niedzielę byliśmy na prymicjach naszego przyjaciela Wojtka, kupiliśmy w prezencie stułę ale zobaczcie jaką wyszyłam na niej dedykację... nie mogło być tak zwyczajnie przecież ;)
Krótko o festynie jeszcze wspomnę, wszystko się jak najbardziej udało, i pogoda i obecność ludzi... generalnie zamówienie Pan Bóg spełnił :) jeszcze nie wiem ile pieniążków udało nam się nazbierać bo będziemy liczyć w sobotę ale na pewno sporo i to się liczy. Dziękuję wszystkim z Was, które podzieliły się swoim talentem i podesłały mi fanty na loterię i licytację. Wszystko wykorzystałam :) Nie wymieniam Was osobno, bo przecież każda wie w sercu że wysłała a nie chodzi mi o jakieś wychwalanie.... po prostu DZIĘKUJĘ !!!
My po festynie byliśmy kilka dni w terenie, Poznań, Częstochowa, Kraków i znowu Poznań ale o tym pewnie przy innej okazji bo dzisiaj i tak post wyszedł długi :)
Pozdrawiam Was ciepło i podsyłam słoneczko bo u nas pięknie świeci :)