Miało mnie tu nie być, bo jutro znowu wyjeżdżamy ale pogoda się zepsuła i dzieci stęskniły za domem więc pobyliśmy dwa dni na ziemi lubuskiej. Jesteśmy tu ale tylko na miesiąc, bo w sierpniu znowu wyjazd-na rekolekcje jak co roku :) Ten wyjazd, który za nami był planowany ale taki w sumie spontaniczny, pomysł mojego M. Zatem zapraszam do naszych wspomnień :)
Najpierw kilka ważnych miejsc we Włoszech:
poniżej przystanek na trasie :)
Siena (św. Katarzyna), Orvieto (pierwsza procesja Bożego Ciała i cud Eucharystyczny),
Casia (św. Rita)
i morze :)
a tu Manopello (Chusta Pana Jezusa z Jego grobu).
Egzotyczne kwiaty, bo w miejscach sakralnych zakaz robienia zdjęć.
Po wędrówce po Włoszech przejeżdżaliśmy przez przepiękną Słowenię i odwiedziliśmy naszych Przyjaciół na Węgrzech, w Budapeszcie, gdzie pływaliśmy po Dunaju tramwajem wodnym i zwiedzaliśmy pokrótce miasto.
W miejscu obiadu chłopcy zachwycali się węgierskim żołnierzem, zwłaszcza jego szablą.
A na koniec dzieci raczyły się w miejscowej fontannie.
Węgry słynną z największej uprawy arbuzów, my jako pamiątki też takie zakupiliśmy
a specjalną ochronę dawali im Karol i Jaś.
Po przekroczeniu granicy polsko-słowackiej wylądowaliśmy u Rodzinki w Tarnowie.
A następnie pojechaliśmy z Przyjaciółmi w nasze Polskie Tatry.
Jutro jedziemy do Koszalina gdzie w niedzielę czeka na nas piękna uroczystość o czym wkrótce.
Czas, który spędziliśmy rodzinnie był bardzo przyjemnym czasem, mimo różnych mniej miłych chwil było warto. I dzieci były takie dzielne w trasie. Polecam :)
Przesyłam serdeczne pozdrowienia i życzę sobie i Wam słońca bo póki co gdzieś zniknęło,
może też ma urlop ??? :) papa!!!